Siedizmy wlasnie na dachu hostelu i pijemy drinka przy bardzo glosnej metalice ;)
Ale post bedzie o singapurze i drugim dniu jaki w nim spedzilismy.
Singapur to miasto appla, wszyscy tu maja iphona lub ipada lub cos "i", w metrze glowna rozrywka jest granie w gry, sluchanie muzyki na iphonie. Uzywanie innego telefonu jest poprostu nie na miejscu, najzabawniej wygladaja ludzie robiacy zdjecia ipadami - piekny widok...
Udalo nam sie wyspac to juz duzy sukces, pierwszy raz mielismy w hotelu klime i w ogole bylo wow, bo w singapurze nie bylo tanich hotelow wiec wybralem najtanszy ale i tak byl niezly ;)
Na sniadanie poszlismy na geylang do knajpy indyjskiej, ja przezywam uderzenie milosci do indyjskiego zarcia. Jest pyszne, fantastyczne i brak mi slow ;)
Zjedlismy pyszny posilek i wypilismy najpyszniejsza herbate jaka mozna sobie wyobrazic z mlekiem. Pozniej szybko na metro i ruszylismy w miasto, a wlasciwie na wyspe sentosa. To kawalek karaibow obok singapuru ;)
Na Wyspie jest pelno atrakcji, kawalek karaibow czyli palmy, plaza i piekne okolice, universal studio singapore i caly ogrom innych atrakcji mysle ze na kazdy przystanek na tej wyspie mozna by spokojnie przeznaczyc jeden dzien. My mielismy pol dnia na cala wyspe.
Bylismy na dwoch plazach na sentosie, pieknie jest :) klimat i muzyka z karaibow. Gdyby ktos mi nie powiedzial gdzie jestem w zyciu bym nie powiedzial ze w singapurze, Wiec w singapurze spokojnie mozna isc poplazowac, plaza jest za darmo. Jedyny koszt to kolejka na plaze. Trzy dolary singapurskie ale nas maszyna oszukala i nie wydala biletu myslalem ze to przypadek
ale zaraz obok nas facet tez mial taki problem, wiec uwaga na te zlodziejskie maszyny ;)
Pozniej wybralismy sie porobic zdjecia przy merlionie, na sentosie jest o wiele wiekszy niz w parku merliona.
Singapur to misto ruchomych schodow, wszedzie gdzie sie da sa ruchome schodzy, jesli ich nie spotkacie to znaczy ze jestescie na zadupiu. My sie tak rozbestwilismy ze gdy trzeba bylo uzyc nog i wejsc na schody to bylismy calkiem serio rozczarowani.
DObrze dziala metro, my poruszalismy sie tylko metrem. Nie jest zbyt tanie, przecietny kurs kosztuje 2 dolary, wiec okolo 5zl, ale mozna nim wszedzie dojechac, plany sa na lotniskach i mozna nim zwiedzic cala wyspe.
Na 1 przystanku na sentosie jest studio universal, nam braklo czasu zeby tam wejsc, chyba trzeba tam spedzic kolejny dzien zeby wszystko na spokojnie obejrzec.
Po sentosie poszlismy na china town, cos zjesc i kupic kilka drobiazgow. Pozniej na piechote do parku merliona i zrobic fote z oryginalnym merionem tym ktory pluje woda.
Na koniec a byla juz 18 wybralismy sie na orchid st. to ulica z drogimi sklepami, jesli ktos chce wydac kupe kasy to w sam raz ;) na ulicy jest bardzo bogato, brdzo duzo ludzi, wiekszosc raczej oglada. Na przystanku metra straszny tlok.
Kolo 19 ruszylismy na lotnisko bo o 21:20 mielismy wylot, na lotnisko dotarlismy troche po 20, troszke za pozno. Szybko pobiglismy do bramki bo bordingpassy wydrukowalem w domu, na lotnisku changi wszystko bylo do gory nogami i dokumenty sprawdzili nam w zupelnie innym miejscu niz zawsze. W koncu dobieglismy do gate i rutynowa kontrola bagazu. Okazalo sie ze cos nie pasuje im w moim komputerze, troche sie zmartwilem bo jesli by cos wypatrzyli w srodku to rozbieranie tego komputera to gwarancja ze nie zdazylibysmy na lot, ale okazalo sie ze moje 3 dlugopisy i 2 pendrivy ulozyly sie tak ze na skanie wygladalo to podejrzanie. Pokazalem im ze to dlugopisy i bylo ok.
Lot przebiegl nam bardzo szybko, to tylko 50min. Pozniej biegem pobieglismy na przystanek LRT bo kolejka jezdzi do 23:45 a my bylismy 23:30, zlapalismy ostatni pociag na china town, hotel, lozko..