Aktualna pozycja

czwartek, 30 września 2010

Chiang Mai - tygrysy i zoo








Dzis mielismy taki plan:
1. Tygrysy
2. zoo
3. nocny market

Rano bylismy w tiger kingdom, to jest takie zoo w ktorym tylko sa tygrysy, od zwyklego zoo rozni sie tym ze mozna wejsc do klatki i potarmosic tygrysa ewentualnie probowac go ugryzc co tez probowalem zrobic na szczescie mi nie oddal ;)

Tajowie obiecali ze tygrysy nas nie zjedza, generalnie pozatym ze obiecali nie bylo zadnego zabezpieczenia, klatka - my - tygrysy i 2,3 tajow ktorzy jeszcze na dodatek draznili je dmuchajac im w nosy...

Po tym jak przezylismy wizyte u tygrysow, ruszylismy z zaprzyjaznionym tuktukiem do zoo, w zoo zgubilismy sie conajmniej kilka razy, ale dzieki temu zwiedzilismy je cale ;) Glownie zalezalo nam na pandach wielkich i misiach koala.

Misie i pandy zobaczylismy wiec ruszylismy taka ciezarowka do domu, na miejscu wykapalismy sie w basenie bo trafil nam sie taki luksus.

Wieczorem bylismy znow na nocnym targu, jutro wyjezdzamy w gory, tam nie bedziemy miec telefonu i swiatla, a wode z wodospadu ;) wiec generalnie przepadamy na 2 dni a pozniej odrazu wsiadamy do pociagu w strone bangkoku wiec pewnie zameldujemy sie z bangkoku po 3 dniach.

środa, 29 września 2010

Chiang Mai - nocny market, nocny spacer










Udalo nam sie zaktualizowac mape!

Ustalmy ze nie bylo to latwe bo nie dziala mi tu era, nie wiem czemu ale kompletnie nie mam tu zasiegi. Wiec praca z google latitide jest mocno utrudniona.

Dzis caly dzien spedzilismy w ching mai, generalnie poruszamy sie tutaj tuktukami, jak lokalni i jemy na ulicy jak lokalni, bo jest pysznie i dostepne od reki;-)

Wieczorem mielismy odwiedzic swiatynie na skraju miasta w ktorej miala odbyc sie ceremonia swiecenia nowych mnichow, ale sie nie odbyla - nie wiemy czemu. Informacje mamy od innego spotkanego taja w swiatyni, ogolnie reszta rzeczy ktore nam powiedzial sie sprawdzila:)

Wiec ze swiatyni ruszylismy na nocny market poszukac roznych rzeczy, okazalo sie ze chcemy kupic prawie wszystko wiec uznalismy ze sie z tym przespimy i wrocimy jutro, zamiast tego kupilismy szejka ze swiezych owocow i posiedzielismy na rynku. Do naszego hostelu wrocilismy na piechote zeby zwiedzic miasto noca, spokoj, cisza, nic sie nie dzieje - tak mozna opisac chiang mai noca. Nawet przez chwile nie czulismy sie zle :) a wlasciwie czulismy sie bardzo dobrze, jak na 1 dzien na drugim koncu swiata.

Teraz konczymy ten aktywyny dzien 3 piwami i idziemy spac;)

W zalaczeniu foty z pociagu, marketu i swiatyn, tak wiem ze sie nie rowno ulozyly ale nie mam czasu dzis z tym tu walczyc bo raz ze padam a dwa ze zostalo mi 8minut internetu :)

Jestesmy w takim rodzinnym hostelu w ktorym juz nas znaja po imieniu i jest bardzo ok ;)

Chiang mai

:) jestesmy w Chiang Mai. Ruszylismy z bangkoku o 19, pociagiem ala kuszetkowym ;) tzn do 21 to normalny pociag a pozniej wpada taj rozklada lozka i mozna spac. To bylo calkiem normalne, dziwne bylo to ze przez cala podroz obslugiwala nas Nathalli. Nathalli to transwetyta w tym wypadku facet przebrany za babke, pelny makijaz i takie tam ;) byla nawet mila i probowala powiedziec dziekuje. W pociagu zjedlismy kolacje i sniadanie, podane przez Nathalli ;) Cala noc przespalismy budzac sie w okolicy Chiang Mai. Na miejscu nie mielismy zadnej rezerwacji wiec musielismy cos szybko zorganizowac, na szczescie szybko udalo sie znalezc miejsce do spania wiec nocleg mamy. Pozniej poszlismy obejrzec swiatynie i spotkalismy calkiem milego japonczyka ktory chcial nam pomoc z tym ze nie potrzebowalismy pomocy. geberalnie tu jest tak ze gdy przegladasz mape i trwa to wiecej niz 2min jest pewne ze podejdzie taj i zacznie rozmowe aby pomoc, sa bardzo mili i duzo gadaja. jutro ruszamy dalej w miasto i do tygrysow:)) a po jutrze idziemy w gory aby spedzic noc w wiosce bez pradu, wody i takich tam luksusow. Nie mam tu zasiegu, w ogole - zero ;) sproboje zaktualizowac mapke ale jako ze to robie z tel to bedzie problem :)

wtorek, 28 września 2010

misja Hua Lampang



Dzis mielismy misje kupic bilet do Chiang Mai na glownym dworcu kolejowym w bangkoku.
Bilety mamy i o 19:35 jedziemy pociagiem nocnym:) w Chiang Mai mamy byc rano i tam ruszamy w gory.
Jechalismy smiesznym tuktukiem, pierwsza dziewicza wycieczka srednio nam sie udala ale nie wiele nas kosztowala wiec ok, za drugim razem udalo sie spokojnie dojechac na nasz dworzec. Na dworcu o niebo lepiej niz w pkp, bez problemu dostalismy bilety takie jak chcielismy.

Pozniej uznalismy ze warto cos zjesc bo poranne owocowe sniadanie przestalo dzialac, od poczatku mielismy taki plan ze bedziemy jesc jak tajowie - na ulicy i w ich knajpach nie turystycznych.

Takim oto sposobem zjedlismy pierwszy obiad na ulicy w postaci Path Thai, czyli makaron ze wszystkim. OK a teraz ruszamy na pociag i do Chiang Mai.

poniedziałek, 27 września 2010

Ananasy i kokosy


Wlasnie jestesmy po sniadaniu w postaci:

2 sztuki ananasa
2 sztuki arbuza
1 sztuka kokosa do picia ;))


Zaraz zlapiemy jakis transport na glowny dworzec kolejowy i kupujemy bilety do Chiang Mai, plan jest taki ze wyjezdzamy dzis nocnym pociagiem na polnoc tajlandii w gory :)

Jesli uda nam sie dostac bilety to dzis troche pokrecimy sie po Bangkoku i poszukamy jakiegos obiadu z ulicznych straganow :)

ps. wcale nie jest tak goraco, troche duszno ;) ale ananasy nas ratuja ;)

Bangkok

Jestesmy w bangkoku. Przywitala nas burza przez ktora samolot musial 2 razy podchodzic do ladowania czym przyprawil nas i reszte pasazerow o paliptacje serca. Na lotnisku deszcz dal za wygrana i byla burza bez deszczu:)

pozbieralismy nasze plecaki, przebralismy sie i ruszylismy na pociag aby po 20min zalezc sie w centrum bangkoku. Z makasan bo tak sie nazywa ten przystanek zlapalismy taxowke ktora przywiozal nas na ulice o blizej nie okreslonej nazwie i jestesmy w hotelu. Reasumujac mamy gdzie spac i wlasnie jestesmy po kolacji i piwie i idziemy zbadac okolice.

Wczesiej chcialem napisac ze emirates ma boskich pilotow bo w dubaju wyladowal tak ze nie wiedzialem kiedy maszyna dotknela ziemi ale w bangkoku im sie nie udalo i przy 1000m poderwal samolot aby wykonac drugie podejscie - nie bylo to mile :P

Ah google latitude cos mi tu nie dziala, zaraz sprawdze w terenie ale ogolnie jest z tym problem dlatego na mapce nadal jestesmy w wiedniu:)

niedziela, 26 września 2010

dubaj - gdzie idziesz glupia babo:)

ok, jestesmy w dubaju. generalnie niewiem od czego zaczac, cala podroz rozpoczela sie tym ze gdy czekalismy w kolejce po boardingpass, pani z emirates otworzyla nam bramke first class i oto ruszylismy z first ;) wiec bardzo dobrze. lot chociaz 6h szybko przelecial, to chyba zasluga ICE w naszym 777, teraz czekamy na A380:))) do dubaju przylecielismy wieczorem, piekne miasto.... przynajmniej z okna samolotu. spotkalismy polakow lecacych do australii tez przez bkk, ujawili sie slowami 'gdzie idziesz gupia babo' chwile pogadalismy i oni ruszyli na swoj a my po kawe i ogladac rolexy za 300tys. wiec reasumujac zyjemy, czekamy i mamy kawe jako ze wifi cos mi tu nie dziala i pisze z tel to bardziej tresciwie iz polotem odezwiemy sie z bangkoku. ps szukam zegarka :p