Aktualna pozycja

sobota, 26 maja 2012

Kuala lumpur ostatni dzien - batu caves, bilety na petronas towers i truskowkowy zawrot glowy.

W przedostatni dzien w kuala wybralismy sie na batu caves, czyli jaskinie 15km do kuala lumpur. Reszte dnia wluczylismy sie po china town, little india i spedzilismy troche czasu pod wierzami petronas.

Rano kawa bo troche juz bylismy zmeczeni tym upalem, duza wilgotnoscia i tym ze malo sypiamy ;)
Pozniej zaplanowany wczesniej zakup angry birda ;)

Po kawie i zakupach okazalo sie ze jest 14 wiec szybko pojechalismy na sentral tam zjedlismy nibyobiad w macu, z ciekawosci jak smakuje tutaj - prawie to samo co u nas tyle ze duzo taniej. Zestaw z bigmaciem kosztowal 10zl.





Do batu caves mozna dojechac na 4 sposoby.

Taxowka - chyba najgorszy pomysl;)

Wykupienie wycieczki - kosztuja od 60-80MYR = 60-80zl za osobe, to jest niezly pomysl jak chcecie bezsensownie wydac pieniadze.

Bus 11 - o tym sposobie nic nie wiem pozatym ze ten autobus tam jedzie:) jesli komus na reke to bedzie tanio i ok.

KTM komputer - czyli po naszemu podmiejski pociag, pociag rusza z KL sentral lub kazdego innego przystanku. Jest klimatyzowany i 2010 linia zostala przedluzona do batu caves, tak sie dokladnie nazywa przystanek. Pociag staje 100m od wejscia do batu caves wiec jest ok.
Bilet w 2 strony (2x15km) kosztuje 3MYR czyli okolo 3zl. Pociag jest wygodny, czysty ale klima dziala na maxa i moze byc zimno. W pociagu jest wagon przeznaczony tylko dla kobiet, nie oznacza to ze jest ogolny podzial, poprostu do tego jednego wagonu moga wsiadac kobiety do reszty grupy mieszane ;-)

Batu caves to swiatynie hindu w jaskiniach, prowadza do nich ogromne strome schody, na schoda mozna spotkac malpy. Na poczatku malpy sa ok ale pozniej wychodzi z nich druga oblicze malego terrorysty, biada temu kto idzie tam z jedzeniem, malpa napewno to zauwazy i wymusi oddanie jedzenia ;)




Widzielismy dziewczyne ktora zostala ugryziona przez malpe, pewnie lekko ale paniki troche bylo.





Po powrocie z batu caves poszlismy na zakupy, zopatrzyc sie w drobiazgi. Pozniej na kolacje do dzielnicy indyjskiej. Na ulicy bylo karaoke :) A pod wieczor pod wieze petronas bo to fajne miejsce zeby spedzic wieczor, wieze sa pieknie podswietlone, zbieram sie tam duzo ludzi i ogolnie jest ciekawa atmosfera. Nadal jest cholernie goraco ;)


Kolejnego dnia czyli dzis, mielismy dziki plan wczesnej pobudki i szturmu na sky bridge na wiezach petronas, to niby fajny most pomiedzy wiezami. Mozna z niego zobaczyc panorame miasta, my ja widzielismy z wiezy telewizyjnej ale postanowilismy podjechac tam rano i spradzic legede o wielkich kolejkach.

Pod wiezami bylismy o 7:30, kolejka byla na okolo 20 osob, bez wiekszego problemu, bilety byly po 50MYR, ogolnie to dosc drogo za taka watpliwa atrakcje z tym czekaniem i calym tym zamieszaniem z biletami. Postanowilismy to odpuscic bo panorame widzielismy z wiezy telewizyjnej. Wiec tak:

Po bilet mozna sie ustawic kolo 7, bilety sa po 50MYR, najlepiej wiejsc odrazu z poziomu przystanku LRT, pozniej do centrum SURIA, w prawo, schodami do gory, znow w prawo i waskimi schodami w dol. Tam juz zobaczymy kolejke. Wieza telewizyjna jest chyba lepsza, wyzej, fajniej i nie ma tego zamieszania z biletami.

Wiec wrocilismy do hotelu, ja po drodze kupilem karte sim, ktora troche podzialala i teraz przestala :( bede ja musial jakos naprawic :\ w sumie nie jest nam na gwalt potrzebna ale juz ja mam i jest promo 2MYR za 100MB internetu wiec ok.

O 13 mielismy busa do Tanah Rata z terminal puduraya, jesli nie bedziecie mogli kupic biletu w hotelu na jakiegokolwiek busa bo powiedza ze nie ma, na tym terminalu napewno kupicie.



Nasz bus spozniel sie o 1:15 :\ wkoncu przyjechal i o 19:00 bylismy w Tanah Rata, to miasto wypadowe do Cameron highlands, czyli jestesmy w gorach Malezji.
Tanah rata jest 1400mnp wiec jestesmy dosc wysoko :) bilet z KL kosztuje 35 i bus jedzie 4h, jest bardzo wygodny, mozna sie wyspac ;)


W Tanah rata zjedlismy, kupilismy piwo i idziemy spac, bo jutro idziemy polazic po gorach, wymyslilem ze sprobojemy je zdobyc samodzielnie ;)
W okolicy jest farma truskawek i maja tu prawdziwy szal z truskawkami... ;)








Wszytskiego najlepszego dla mam.

piątek, 25 maja 2012

singapur, wyspa sentosa

Siedizmy wlasnie na dachu hostelu i pijemy drinka przy bardzo glosnej metalice ;)

Ale post bedzie o singapurze i drugim dniu jaki w nim spedzilismy.
Singapur to miasto appla, wszyscy tu maja iphona lub ipada lub cos "i", w metrze glowna rozrywka jest granie w gry, sluchanie muzyki na iphonie. Uzywanie innego telefonu jest poprostu nie na miejscu, najzabawniej wygladaja ludzie robiacy zdjecia ipadami - piekny widok...

Udalo nam sie wyspac to juz duzy sukces, pierwszy raz mielismy w hotelu klime i w ogole bylo wow, bo w singapurze nie bylo tanich hotelow wiec wybralem najtanszy ale i tak byl niezly ;)
Na sniadanie poszlismy na geylang do knajpy indyjskiej, ja przezywam uderzenie milosci do indyjskiego zarcia. Jest pyszne, fantastyczne i brak mi slow ;)

Zjedlismy pyszny posilek i wypilismy najpyszniejsza herbate jaka mozna sobie wyobrazic z mlekiem. Pozniej szybko na metro i ruszylismy w miasto, a wlasciwie na wyspe sentosa. To kawalek karaibow obok singapuru ;)





Na Wyspie jest pelno atrakcji, kawalek karaibow czyli palmy, plaza i piekne okolice, universal studio singapore i caly ogrom innych atrakcji mysle ze na kazdy przystanek na tej wyspie mozna by spokojnie przeznaczyc jeden dzien. My mielismy pol dnia na cala wyspe.











Bylismy na dwoch plazach na sentosie, pieknie jest :) klimat i muzyka z karaibow. Gdyby ktos mi nie powiedzial gdzie jestem w zyciu bym nie powiedzial ze w singapurze, Wiec w singapurze spokojnie mozna isc poplazowac, plaza jest za darmo. Jedyny koszt to kolejka na plaze. Trzy dolary singapurskie ale nas maszyna oszukala i nie wydala biletu myslalem ze to przypadek
ale zaraz obok nas facet tez mial taki problem, wiec uwaga na te zlodziejskie maszyny ;)






Pozniej wybralismy sie porobic zdjecia przy merlionie, na sentosie jest o wiele wiekszy niz w parku merliona.

Singapur to misto ruchomych schodow, wszedzie gdzie sie da sa ruchome schodzy, jesli ich nie spotkacie to znaczy ze jestescie na zadupiu. My sie tak rozbestwilismy ze gdy trzeba bylo uzyc nog i wejsc na schody to bylismy calkiem serio rozczarowani.
DObrze dziala metro, my poruszalismy sie tylko metrem. Nie jest zbyt tanie, przecietny kurs kosztuje 2 dolary, wiec okolo 5zl, ale mozna nim wszedzie dojechac, plany sa na lotniskach i mozna nim zwiedzic cala wyspe.

Na 1 przystanku na sentosie jest studio universal, nam braklo czasu zeby tam wejsc, chyba trzeba tam spedzic kolejny dzien zeby wszystko na spokojnie obejrzec.

Po sentosie poszlismy na china town, cos zjesc i kupic kilka drobiazgow. Pozniej na piechote do parku merliona i zrobic fote z oryginalnym merionem tym ktory pluje woda.

Na koniec a byla juz 18 wybralismy sie na orchid st. to ulica z drogimi sklepami, jesli ktos chce wydac kupe kasy to w sam raz ;) na ulicy jest bardzo bogato, brdzo duzo ludzi, wiekszosc raczej oglada. Na przystanku metra straszny tlok.



Kolo 19 ruszylismy na lotnisko bo o 21:20 mielismy wylot, na lotnisko dotarlismy troche po 20, troszke za pozno. Szybko pobiglismy do bramki bo bordingpassy wydrukowalem w domu, na lotnisku changi wszystko bylo do gory nogami i dokumenty sprawdzili nam w zupelnie innym miejscu niz zawsze. W koncu dobieglismy do gate i rutynowa kontrola bagazu. Okazalo sie ze cos nie pasuje im w moim komputerze, troche sie zmartwilem bo jesli by cos wypatrzyli w srodku to rozbieranie tego komputera to gwarancja ze nie zdazylibysmy na lot, ale okazalo sie ze moje 3 dlugopisy i 2 pendrivy ulozyly sie tak ze na skanie wygladalo to podejrzanie. Pokazalem im ze to dlugopisy i bylo ok.


Lot przebiegl nam bardzo szybko, to tylko 50min. Pozniej biegem pobieglismy na przystanek LRT bo kolejka jezdzi do 23:45 a my bylismy 23:30, zlapalismy ostatni pociag na china town, hotel, lozko..

środa, 23 maja 2012

Singapur

7:40, LCCT Kuala lumpur - startujemy do singapuru.

Czemu samolotem ? bo jest w cenie pociagu a nie bedziemy jechac kilka godzin tylko 50min. Wiec 8:30 laduemy w singapurze na terminalu 1 i pierwszy zgrzyt - gdzie ta kolejka do miasta ?
Przejechalismy na terminal 2 i tam byla kolejka do miasta wiec extra.
W bankomacie wyplacilem 30 dolarow singapurskich i pewny siebie i znajomosci wszelkich mozliwych maszyn do biletow ruszylem zdobyc bilety.

No nie udalo sie :) Na poczatku okazalo sie ze nie przyjmuje nominalu 10 :] ktos chcial nam pomoc ale nie wiedzialem czemu to nie dziala, ktos inny rozmienil mi 10 na 2x5 bo okazalo sie ze przyjmue tylko 1,2,5:)


Wiec klikam 2 bilety, wrzucam 2x5, nie dziala. Obok stala pani z obslugi i nam pomogla, trzeba bylo zastosowac taka sztuczke ;) i kupowac bilety pojedynczo. Mamy 2 bilety na Kallang :]

Bilety na kallang bo mieszkamy w dzielnicy geylang, ktora nie jest ani zla ani dobra, ale znalazlem tu fajny hotel w miare normlanej cenie.

Duze plecakie zostawilismy w kuala lumpur, nie chcialo nam sie tego nosic, zabralismy ze soba po jednej koszulce, komputer, aparat i podstawowe rzeczy jak szczoteczka i mydlo. Zapomnielismy kremu z filtrem a tu slonce nie daje nam chwili odpoczynku. W 7/11 znalezlismy krem z filterm, ale na polce obok staly z filtrem 80 i 130! W hotelu krotka drzemka dla regeneracji sil i ruszylismy zwiedzac singapur.


Na poczatek little india, bo tam bylo najblizej z przystanku na ktory podjechalismy. Tam tez zjedlismy obiad, w knajpie malo turystycznej i chyba bylismy glowna atrakcja lokalu, wszyscy podpatrywali jak jemy ich potrawy, no i ustalmy ze nie robimy tego poprawnie, ale co tam wazne ze zjedlismy!


Pilismy tez taka swietna herbate z mlekiem ale smakowala jak jeszcze by miala kakao, nie pamietam nazwy ale wszyscy to pija wiec przynajmniej z piciem sie dopasowalismy:) Ah no i bylo pewnie kolo 33C, cieply obiad, cieple picie - super! :) wiem ze to brzmi dziwnie ale smakuje cieple:)



Z tej okolicy poszlismy w strone muzeum sztuki i nauki, na piechote aby zobaczyc wiecej. Okolice tego muzeum to fantastyczne miejsce a wieczorem mozna tam siedziec i siedziec, robi sie przyjemnie chlodno i ogolnie jest super!



W singapurze 26 maja ( za 3 dni ) odbedzie sie maraton SUNDOWN, juz teraz pelno biegaczy trenuje, biegaja po okolicy. Ja w mojej maratonowej koszulce myslalem ze bede troche sie wyroznial a tu okazalo sie ze idealnie wpasowalem sie z tematyka :P





W okolicy muzeum sztuki i nauki doczekalismy sie zachodu slonca, singapur noca wyglada fansatycznie :)

Pozniej resztka sil dotarlismy do china town, tu kupilismy troche paleczek do sushi. Pochodzilismy po okolicy i zapadla decyzja ze wracamy do domu bo juz 20 a trzeba sie wyspac na jutro. Zupelnie pomylilem droge i zamiast na przystanek metra trafilismy na zupelnie inny ale w sumie bardziej nam pasowalo. Na Geylang bylismy w ciagu 20 min.






Jutro dalej zwiedzamy singapur i wieczorem o 21:00 lecimy do malezji, tam odbierzemy nasze plecaki i spedzimy troche czasu w KL, tu sie plan konczy bo tylko do tego momentu zaplanowalismy co robimy;) pozniej pojedziemy w strone Tajlandii ale po drodze zatrzymamy sie conajmniej 2 razy, na teraz jeszcze nie wiemy dokladnie gdzie. Z KL bedziemy sie poruszac busami i pociagami, nie rezerwowalem zadnych lotow bo bylibysmy uwiazani terminami tych lotow i nie bylo by miejsca na spontaniczna zmiane planow ;)


Gdy konczylem pisac tego posta 2 razy mielismy alarm pozarowy w hotelu, raz zadzownil alarm wiec spokojnie do tego podeszlismy ale gdy zadzwonil drugi raz, wszyscy wyszli na korytarz a my w trybie expresowym wrzucilismy paszporty do plecaka, komputer, aparat i uciekamy na dol ;) na dole okazalo sie ze to falszywy alaram :) Wiec spokojnie idziemy spac ;)