ok, jestesmy w chumphon... jest 4 rano a my jestesmy w srodku tej dziury:) nasz katamaran podobno pojawi sie tutaj o 7. bardzo w to wszyscy wierzymy. jestesmy na przystani i smierdz tu rybami. my wszyscy to pomieszane towarzystwo z autobusu, nawet juz nie potrafie rozpoznac jakie to jezyki, uslyszenie angielskiego to jak by mi ktos wyrecytowal hymn ;)) jechalismy busem bo pociag byl full, tajowie mowia ze sa wakacje dla ich dzieci i wykupili, podobno jest tez jakis festiwal warzyw (?). tu jest pelno ceremonii, festiwali i takich spraw ;)) pociagi sa o wiele wygodniejsze ale mielismy dobre miejsca wiec jakos zyjemy. asia teraz spi, ja czuwam, finowie po lewej ukladaja kostke rubika, anglicy po prawej graja w karty, nie rozpoznani na naszym stoliku czytaja i spia a hiszpanie i inni nie rozpoznani puscili muze i rozkrecaja impreze. impreza na odludziu, na smierdzacej przystani o 4 rano...;))) byle do koh tao :)
ps. lukasz dzieki bardzo pomogles :))
Ależ proszę bardzo :D
OdpowiedzUsuń