Zapomnialem wam napisac o jednym dosc istotnym punkcie z mojego planu zwiedzania istanbulu, planu ktory musialem stworzyc na szybko bo nie spodziewalem sie ze tak dlugo tu zabawie.
Mowa o Hagia Sophia, moze nie bede opisywal jakiez to piekne i poruszajace widoki i architekture tam mozna dostrzec, a skupie sie na stronie praktycznej. Wiec..
W poniedzialki jest zamkniete :) wiec nawet nie probojcie w kazdy inny dzien, od rana do okolo 14 jest spora kolejka. Akurat to nie jest problem idzie to w miare sprawnie i mozna przy okazji zlapac przewodnika czy z kim porozmawiac.
Wstep 20TRY, niby nie malo ale odrazu mowie ze warto, ja nie przepadam za tego typu obiektami ale gdy pojawilem sie w Hagia Sophia to powiedzialem sobie po cichu "wow", poprostu robi wrazenie. Jesli bedziecie w istanbule to moim zdaniem jest to 1 pozycja z listy "must-see". Jest cala masa turystow, grup ale obiekt jest na tyle duzy ze mozna sie na chwile wylaczyc. Nie zapomnijcie wejsc na gore !:)
Dzis bylem tez w muzeum sztuki nowoczesnej, to rozrywka zupelnie z innej beczki ale musze przyznac ze byla to mila odskocznia od codziennego zycia istanbulu. To bylo drugie wow ktorego sie zupelnie nie spodziewalem. Moze nieco o tym jak tam dojechac, ja akurat wybralem sie z mostu galatas na nogach, to jest taki zdrowy kawalek, jesli ktos nie lubi chodzi niech jedzie tramwajem. Mozna tam dojechac linia T1 w kierunku Kabatas, niestety nie wiem na ktorym przystanku trzeba wyskoczyc :) jesli ktos jest zainteresowany to mozna wyskoczyc na pierwszym przystanku za mostem galatas a pozniej robimy sobie spacer za torami do momentu gdy zobaczymy szyld "istanbul modern" spacer trwa okolo 15-20min.
Wstep 14TRY, nie mozna robic zdjec wiec pokaze to co jest w internecie :)
Mam z turkami jeden maly problem, sam nie wiem czy nazwac to problemem. Zupelnie nie poznaja we mnie obcokrajowca. Sytuacja wyglada tak ze np wchodze do knajpy i jeszcze na stojaco ogladam menu czy w ogole chce tam zjesc, podchodzi turek i mowi po turecku, trwa to z 30 sek zanim mu przerwe slowem "english?"
I wtedy jest moment w ktorym zawsze pada to samo pytanie:
-nie jestes turkiem?
-nie
-naprawde?
-tak
Pozniej pojawia sie taki zmieszany usmiech i przelaczamy sie na angielski. Chodze do pewnego sklepu po kanapki, nie chce mi sie robic a tam sa pyszne i tanie, sprzedaje tam taka dziewczyna ktora uparcie codziennie do mnie mowi po turecku, ja codziennie kiwam glowa ze tak i sie usmiecham i tak to wyglada na ogol :))
Zdazylo mi sie to juz kilka razy, jesli kupuje cos w sklepie to nawet nie chce mi sie tlumaczyc, poprostu slucham co tam do mnie mowia i kiwam glowa ze ok :D
Z jednej strony bardzo mnie cieszy ze tak sie pieknie wpasowalem w miasto a z drugiej dziwi. Chociaz ubieram sie aktualnie tak jak oni, jeansy, trampki, polowka i 2 dniowy zarost. Turek ze mnie jak nic.